W pogoni za marzeniami

W pogoni za marzeniami

Długo przygotowywałem się do napisania tego posta. Dzisiaj poznacie genezę powstania Programisty po godzinach 🙂 Jestem ciekawy czy zaskoczyłem Was? Jeżeli tak to piszcie w komentarzach 🙂

Opowiem Wam dzisiaj bajeczkę o tym, że każda niezwykła historia rodzi się z pragnienia wolności, spokoju i szczęścia.

Zacznijmy od początku. Kim jestem? Znamy się? Większość Was zna mnie jako Programista po godzinach, który w kuchni czyni magię. Lecz za nim do tego doszło nie było tak różowo. Przed tym wszystkim w życiu nie układało się dobrze. Był rok 2014 pracowałem wtedy w korporacji, a w wakacje zdecydowaliśmy się po roku małżeństwa na dziecko, chwilę po tym wydarzeniu wszystko zaczęło się walić. Mimo, że w pracy układało się dobrze, była jakaś stabilizacja finansowa, to jedna sytuacja przekreśliła wszystko w naszym życiu. Mieszkaliśmy wtedy jeszcze na Włochach z teściową. Mama nam bardzo dużo pomagała, a my jej. Mieliśmy spokojną głową, że po narodzinach synka, będziemy mieli liczyć na jej pomoc i nie będzie problemu, gdy dziecko zachoruje. Piękna, spokojna przyszłość i marzenia, które zmieniły się o 180 stopni.

Pewnego dnia do naszej furtki zawitały 3 rodziny, które zdecydowały się kupić dom i od tego momentu musieliśmy znaleźć bezpieczną przystań dla nas i dziecka. Szukaliśmy długo w wielu dzielnicach, ostatecznie zdecydowaliśmy się na Zielona Bialoleke ze względu na rozkład mieszkania, jako taką komunikację i bliskość placu zabaw. Najgorsze dopiero miało nadejść. Los zażartował sobie z nas w najbardziej okrutny sposób. W ostatnim dniu 2014 roku, rano po ciężkiej chorobie zmarła teściowa. W tamtym momencie cały świat zawalił się i wszystkie problemy spadły nam na głowę.

Długo dochodziliśmy do siebie i za nim wszystko wróciło do normalnego trybu życia, musiało upłynąć kilka miesięcy, a tak naprawdę dopiero po przeprowadzce na Białołękę, ból został lekko wytłumiony. Nowe miejsce, ludzie, wszystko na początku było super, nie przeszkadzał nawet dojazd, który zajmował sporo czasu, lecz gdy urodził się Seba, sytuacja odwróciła się. Chciałem być jak najszybciej w domu, lecz nie było to możliwe. Autobusy linii E-7 i 527 rano stały w korku na św Wincentego, a innej możliwości dojazdu nie było. Samochód odpadał ze względu na problemy z parkowaniem w centrum.

Po miesiącu udręki dołączyłem do kilkunastu grup na fb. Zacząłem czytać i chłonąć, aż w końcu zrozumiałem, że Białołęka to jedno wielkie blokowisko i z każdym dniem będzie coraz gorzej. Wąskie uliczki bez możliwości poszerzenia, znikoma szansa na rozwój komunikacji naziemnej i ciągle budujące się nowe osiedla, to musiało się w końcu skończyć paraliżem i jedynym wyjściem z tej sytuacji było, poszukanie rozwiązania w komunikacji szynowej. Pierwszy pomysł, który przyszedł mi od razu do głowy, była kolej. Niestety obecne możliwości nie pozwalają na rozbudowę linii kolejowej w stronę Zielonej Białołęki. Obecnie funkcjonujące połączenia, kursują zbyt rzadko, a dojazd do nich trwa minimum pół godziny. Musiałem ten pomysł całkowicie odrzucić, nagle do głowy przyszła nowa myśl, a co metrem? W końcu miało ono dotrzeć na Bródno, lecz nic o planach na Białołękę nie słyszałem. Kojarzyłem tylko, że był taki temat i przewijał się w różnych serwisach informacyjnych, lecz prezydent Warszawy zdecydowała inaczej i stacja na Zielonej Białołęce nigdy nie powstanie.

Byłem bardzo wkurzony i poczułem, że muszę coś z tym zrobić. Napisałem petycję, która w 1 dzień zdobyła 4 tysiące podpisów. Czy oszalałem? Codziennie wracałem po pracy do domu na chwilę i ruszałem w teren. Było to męczące. Lecz moja wiara porwała ludzi, ostatecznie udało mi się zebrać 11,5 tysiąca podpisów, które zostały złożone w ratuszu. Zadanie było bardzo trudne ze względu na bardzo rozproszony teren i wakacje, gdzie większość ludzi wypoczywało. Sprawa Metra dla Białołęki była bardzo dobrze nagłośniona i szeroko komentowana przez dziennikarzy, a wiecie czemu to zrobiłem? Chciałem po prostu szybciej wracać do Syna i dzięki temu spędzać z nim więcej chwil. Pamiętajcie czas szybko płynie i nie obejrzycie się, a nasze dzieci skończą 18 lat i ruszą w świat, zapominając o swoich “starych”. Ostatecznie sprawa zakończyła się odmową ze strony władz miasta i uzasadniona nierealnymi argumentami. Co ciekawe , nawet projektujący metro inżynierowie pomagali mi w walce, firmy i inne dzielnice również okazały wsparcie i podziw dla moich działań.

Po całej tej akcji postanowiłem się wycofać. Dzięki temu odpocząłem, zregenerowałem siły i przemyślałem różne sprawy i postanowiłem zmienić po drodze kilka razy pracę ze względów finansowych. Wpadłem jednak z deszczu pod rynnę, zarabiałem więcej, ale czułem, że to nie to. Przez cały okres pracy miałem lęki, wpadłem w depresję, chciałem zmiany. Jedynie gotowanie sprawiało mi radość, lecz przepisy które wymyślałem ciągle gdzieś gubiłem, dlatego wpadł mi do głowy pomysł, aby zapisywać je w wersji cyfrowej. Przygotowałem skórkę graficzną, wykupiłem serwer, domenę i tak o to powstał Programista po godzinach. Jednak najważniejszym powodem była miłość do gotowania i chęć dzielenia się pomysłami z innymi 🙂 Za każdym razem, gdy zabieram się za przygotowanie nowego dania, czuję motylki w brzuchu i dreszcze na całym ciele. Codziennie pielęgnuje to uczucie mam nadzieję, że żona wybaczy ten romans, ale to miłość, która dojrzewała cały czas i nadal rozkwita, i oby nigdy nie przestała, bo tak to skąd weźmiecie niezwykle, pomysłowe i zawsze smaczne dania?;)



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.